Istnieją choroby, w których głównym momentem etiologicznym są cechy dziedziczone, i z psychoz na pewno do nich należy psychoza maniakałno-depresyjna i schizofrenia. Ale do wywołania procesu schizofrenicznego przyczyniają się niewątpliwie różne szkodliwe wpływy zewnętrzne natury fizycznej lub psychicznej, i zdają się odgrywać daleko większą rolę etiologiczną w schizofrenii aniżeli w innych psychozach dziedzicznych, np. w psychozie maniakalno-depresyjnej. Doświadczenie kliniczne wskazuje, że wszystko, co osłabia trwale, co powoduje ubytek w ewolucyjnie najwyższych i najmniej odpornych dynamizmach psychicznych czołowo-sprzężonych, staje się etiologicznym momentem, wywołującym proces schizofreniczny. Tu należą przede wszystkim wszelkie ostre choroby zakaźno-gorączkowe, w których — po przejściu okresu majaczenia lub bez niego — rozwija się czasem stan niedomogi natury psychonerwicowej, trwający tygodniami, a czasem miesiącami, albo wręcz proces schizofreniczny zupełnie typowy. Mamy tu zatem na myśli nie pozostałości po zapaleniu opon mózgowych i mózgu, mające charakter prawdziwego
residuum, które trwa, ale nie postępuje i nie rozwija się, lecz prawdziwy, postępujący proces schizofreniczny. Mniej wyraźne jest znaczenie kiły i gruźlicy rodziców dla powstawania schizofrenii wśród ich potomstwa.
Narkomanie, zwłaszcza alkoholizm przewlekły, doprowadzają z reguły do schizoidyzacji, a niekiedy i do procesu schizofrenicznego, albo przynajmniej pokrewnego. Już Krapelin podkreślał gruczołowo-dokrewne pochodzenie schizofrenii, za którym przemawiał częsty początek w okresie pokwitania, a czasem przekwitania. Kastracja jednak nie wywołuje schizofrenii, która natomiast nieraz się zdarza u ludzi nie wykazujących żadnych zaburzeń gruczołowo-dokrewnych.
Wreszcie niewątpliwym czynnikiem etiologicznym bywają urazy psychiczne, zwłaszcza długotrwałe. Do najlepszych dowodów w tej mierze należą badania K. Horwitzówny, stwierdzające, że sieroty nie mające jednego rodzica częściej zapadają na schizofrenię aniżeli dzieci mające oboje rodziców, sieroty zaś zupełne częściej zapadają na schizofrenię aniżeli sieroty częściowe.
Najmniej przekonywająco brzmią teorie, które głoszą pochodzenie zakaźno-toksyczne schizofrenii (Claude, Gilarowski, Baruk), ponieważ stwierdzane zmiany anatomiczne mają charakter zwyrodnieniowy, są na ogół bardzo niecharakterystyczne i nie można nimi wytłumaczyć ciężkiego, postępującego rozpadu psychicznego.
Tak więc zarówno wielka różnorodność szkodliwych wpływów zewnętrznych, przyczyniających się do wywołania procesu schizofrenicznego, jak i zwyrodnieniowy charakter zmian anatomicznych, a przede wszystkim schizoidalno-schizofreniczny krąg dziedziczenia, w wielu razach utajony, sprowadzają powolny abiotroficzny rozwój procesu schizofrenicznego do kategorii heredodegeneracji rodzinnych, procesu cechującego się ubytkami w aktywności uczuciowej narządu czołowo sprzężonego. Za takim ujęciem przemawia również zupełna bezowocność wszystkich dotychczasowych, bardzo już licznych usiłowań znalezienia zmian ustrojowych w organizmie, które charakteryzowałyby każdy proces schizofreniczny. Jest rzeczą możliwą, a nawet prawdopodobną, że abiotroficznej niewydolności dynamiki narządu czołowego w schizofrenii nie towarzyszą żadne zmiany ustrojowe.
Różnicowanie. Nazwa „stanu” zamroczeniowo-majaczeniowego, czyli jeszcze inaczej „bredzenia”, jest określeniem znanego zespołu psychopatologicznego, którego etiologia bywa bardzo różna. Określamy ten stan bliżej jako majaczenie w durzę osutkowym, majaczenie alkoholowe itd.
Nazwa „schizofrenia” i przymiotnik „schizofreniczny” (zespół schizofreniczny, składnik, element schizofreniczny) są używane w piśmiennictwie — podobnie jak nazwa „delirium” — i stosowane do spraw etiologicznie bardzo różnorodnych. Jest to błąd zasadniczy, ponieważ nazwa schizofrenii, jeśli nie ma tworzyć zamętu, powinna być ograniczona wyłącznie do procesu chorobowego, który my uważamy za heredodegeneracyjny, a nie za zespół objawów, jak stan majaczeniowy. Ten sam albo bardzo zbliżony, pokrewny zespół objawów spotykamy w bardzo różnych chorobach: w porażeniu postępującym, w otępieniu starczym i zwłaszcza w przedstarczych, inwolucyjnych obrazach, w alkoholizmie przewlekłym, w psychozach zakażeniowych i pozakażeniowych, połogowych. Symptomatologiczne pokrewieństwo tych zespołów z obrazami schizofrenicznymi może być mniejsze albo bardzo duże, czasem wręcz pozorujące tożsamość, ale symptomatologia jest wspólna, dlatego że we wszystkich tych przypadkach występuje przewlekła dyssolucja na poziomie prelogicznym.
Aby nie tworzyć zamętu pojęć, powinniśmy tu mówić o zespołach czy dynamizmach przewlekle prelogicznych, ale nie o elementach, składnikach czy zespołach „schizofrenicznych”, które są procesem chorobowym, występującym na tle konstytucji dziedzicznej, podczas gdy zespoły przewlekle prelogiczne wszelkiego innego pochodzenia nie mają z procesem schizofrenicznym nic wspólnego, gdyż są w rzeczywistości procesem porażenia postępującego albo inwolucyjnym, albo śpiączkowego nagminnego zapalenia mózgu itd. i rozpoznajemy je według reguł badania klinicznego.
Początek procesu schizofrenicznego można stwierdzić w 50% przypadków w okresie pokwitania, zaś w 75% przed 30 r. ż. Schizofrenia wieku dziecięcego zdarza się rzadko, im wcześniej występuje, tym wybitniej się w niej zaznacza element niedorozwoju psychicznego w ogóle, doprowadza zwykle do ciężkich stanów rozpadu psychicznego. Symptomatologia dziecięcej schizofrenii jest w porównaniu z dorosłymi niewykończona, zwykle jest to postać prosta z wybitnie zaznaczającymi się zaburzeniami katatonicznymi i nerwicowymi, zwłaszcza lękami (Sucharewa, Simson). Na ogół jednak te dziecięce schizofrenie są jeszcze mało dotąd opracowane.
Rozpoczynający się po 30 r. ż. proces daje częściej obraz parafreniczny, zwykle paranoidalny, nie doprowadzający do takiego rozpadu psychicznego, jak w schizofrenii. Proces abiotroficzny, atakujący osobowość psychiczną dopiero ok. 40 r. ż., a więc osobowość jeszcze bardziej utrwaloną, już mocno ukształtowaną i sprzężoną, daje już zwykle obraz pomieszania (paranoia) z jej jednostronnym systemem urojeniowym, i poza tym wcale nieźle zachowanym dynamizmem przyczynowo-logicznym.
Powyższe twierdzenia kliniczne, słuszne w większości przypadków, wymagają zastrzeżeń, jeśli chodzi o przypadki,
nie mające nic wspólnego ani z heredodegeneracją, ani ze schizofrenicznym kręgiem dziedziczenia, jak np. paranoje maniakalne u pikników, albo stany paranoidalne organicznych spraw mózgowych. Rzadsze są przypadki, które zaczynają się ok. 40 r. ż. jako typowa paranoia persecutoria, która po kilku latach trwania przekształca się w zwykły rozpad psychiczny schizofreniczny, z zachowanym odcieniem paranoidalnym, ale przede wszystkim z obrazem głębokiej, bezmyślnej inkoherencji.
Rokowanie jest najgorsze w przebiegu bardzo powolnym i utajonym zwłaszcza u osób, których osobowość przedchorobowa wykazywała ciężkie przejawy zwyrodnienia schizoidalnego. Przeciwnie u schizofreników, którzy w swojej osobowości przedchorobowej wykazali wyraźny element syntoniczny i w budowie ciała elementy piknicze, przebieg bywa często periodyczny i w ogóle łagodniejszy.
W leczeniu schizofrenii byliśmy do niedawna zupełnie bezsilni, zmuszeni do poprzestania na leczeniu objawowym w przypadkach ostrzejszych i na ogólnej higienie i terapii pracą w przypadkach przewlekłych. W ostatnich paru dziesiątkach lat powstały radykalniejsze metody leczenia schizofrenii, najpierw metodą długotrwałego usypiania chorego, do tygodnia, która to metoda jest jeszcze tu i ówdzie stosowana w klinikach, ale którą my zarzucamy na rzecz metod wstrząsowych, dających lepsze wyniki.