Patologiczna skala głębokości dyssolucyjnej stanowi o ewolucyjnym poziomie pozytywnych objawów w psychozach. Skala ta jest bardzo długa, ponieważ zaczyna się od objawów nerwicowych, np. izolowane stany niepokoju i lęku, występujące w różnych postaciach (hipochondryzacji, fobii, natręctw itd., w których jest zachowana ocena patologicznego charakteru objawu), a kończy na głębokich stanach zamroczeniowo-majaczeniowych. Ale dokładniejsze poznanie tej skali dyssolucyjnej wymagać będzie jeszcze dużo pracy dalszej.
Na ogół zdaje się, że nasza wiedza o dynamizmach prelogicznych jest na tyle posunięta, że normalny charakter uczuć izolowanych na tym poziomie ewolucyjnym nie wymaga już specjalnego uzasadnienia. W marzeniach sennych nie ma tak dziwacznego sposobu zaspokojenia izolowanego pragnienia, który mógłby być określony jako chorobowy. I w psychozach najdziwaczniejsze urojenia, najdziwaczniejsze zachowanie się r chorego, wynikające z jakiegoś izolowanego uczucia, są przejawem działania tego samego normalnego mechanizmu prelogicznego, wyzwolonego wskutek ubytków w działalności czołowo-sprzężonej, bezpośrednio wywołanych przez proces chorobowy. Każdy człowiek kulturalny jest przyzwyczajony do tego, że jego myśli i jego postępowanie są należycie umotywowane, przechodzą przez filtr jego oceny, ujmującej rzecz z różnych punktów widzenia, a przez to pozwalającej ją dokładnie i jasno uświadomić.
Być może, nawet my, psychiatrzy, niekiedy mylnie sądzimy, że jakieś mgliste, niejasne myślenie jest cechą tylko tych chorych, którzy wykazują zamroczenie świadomości, podczas gdy chorzy przytomni zdolni są do jasnego uświadamiania sobie stanu rzeczy. Taki wniosek jest błędny. Chorzy przytomni i na ogół orientujący się, wykazujący jednak przewagę dynamizmów prelogicznych nad logicznymi, są właśnie na skutek tej przewagi niezdolni do wszechstronnego, rzeczowego ujęcia przedmiotu, który na poziomie prelogicznym z natury rzeczy musi pozostać niejasny i mglisty, pomimo stanu przytomności, bo niejasne i mgliste jest jego prelogiczne myślenie, niezależne w ogóle od wszelkich praw przyrody i logiki. A do jakiego stopnia ta niejasność i mglistość myślenia prelogicznego jest zjawiskiem normalnym, o tym najlepiej świadczy dobrze uzasadnione i już przytaczane twierdzenie Malinowskiego, że człowiek pierwotny „żyje w świecie niejasnych, mglistych pojęć, w świecie, w którym siły abstrakcyjne i zjawiska ogólne mogą być odczute raczej, niż pojmowane.”
Stąd wynika, że ani od człowieka pierwotnego, ani od chorego przytomnego, ale wykazującego myślenie prelogiczne, nie można wymagać myślenia jasnego i dokładnego, ponieważ wyobrażenia, występujące pod wpływem afektów w umyśle człowieka pierwotnego albo kulturalnego, ale chorego, są dla niego — według określenia Malinowskiego — rzeczywistością „równie bezpośrednio daną i realną, jak rzeczywistość zmysłowego doświadczenia”. Zresztą niejasność myślenia może się przekształcać w rażącą inkoherencję nawet u ludzi kulturalnych, w jakichś stanach znużenia lub majaczeń sennych, jak to stwierdził na sobie Krapelin, a także i Hocha (cytowani przez Bumkego).
W obu kategoriach przypadków powyżej omawianych, a więc u przewlekłych, przytomnych psychicznie chorych z jednej strony i człowieka pierwotnego z drugiej strony, mamy dobre przykłady tego dualizmu psychicznego, który Malinowski określa jako „zagadkę psychologiczną”, a który dla nas, z punktu widzenia psychofizjologicznego, jest synergią dwóch wewnątrzkorowo-intrapsychicznych dynamizmów, czołowo-sprzężonego i pozaczołowo-prelogicznego, pozostających ze sobą z reguły w stosunku równowagi ruchowej. U człowieka kultury, dojrzałego, w tej równowadze przeważa narząd czołowo-sprzężony; u człowieka przewlekle psychicznie chorego, przytomnego i u człowieka pierwotnego w tej równowadze ruchomej stwierdzamy przewagę układu prelogicznego, na którego usługach dla uzasadnienia i utrwalenia magicznych wierzeń, wypływających z izolowanych uczuć, pracuje zdolny do działania układ czołowo-logiczny, szczątkowy, słabszy od prelogicznego, ale jednak czynny, tylko pozostający w pewnym zakresie pod sternictwem układu prelogicznego.
Tak powstają mistyczne wierzenia i rytuały u człowieka pierwotnego i zupełnie tak samo powstają i utrwalają się w umyśle psychicznie chorego przytomnego (schizofrenia, stany paranoidalne) jego urojenia i w zachowaniu się jego dziwactwa. Zresztą mechanizm powstawania niektórych najbardziej podstawowych i rażących objawów schizofrenicznych omówimy jeszcze w następnym rozdziale, a tutaj poprzestaniemy już tylko na wyjaśnieniu możliwości uznania za normę niższego poziomu ewolucyjnego tego objawu, który jest zwykle uważany za coś tak dalekiego od normy, że jest nazywany „zjawiskiem pasożytniczym w psychice” (Mourgue) „ciałem obcym”, „czymś z gruntu nowym” (Bumke) itp. Mamy tu na myśli omamy u psychicznie chorych.
Omawianie całokształtu zagonienia omamów wykraczałoby poza ramy naszych możliwości tutaj. Pominiemy tu więc wszystkie rodzaje omamów, wiążących się z neurologicznymi, ogniskowymi schorzeniami, np. z niedowidzeniem połowiczym, uszkodzeniem płatów skroniowych itp., albo wywołanych przez neurochirurgów podczas zabiegów operacyjnych. Będziemy tu mówić tylko o tych stanach omamowych, które masowo występują w psychozach i których sama masowość zdaje się wskazywać na to, że te omamy nie są ciałem obcym ani pasożytniczym, ale wręcz przeciwnie, stoją w najściślejszym związku właśnie ze stanem psychicznym chorego, stanowią integralną część składową jego stanu. Ponieważ jednym z tych masowo występujących stanów omamowych są stany zamroczeniowo-majaczeniowe, o których mówiliśmy w poprzednim rozdziale, pozostaje nam tutaj do omówienia druga kategoria masowo występujących omamów, mianowicie typu schizofrenicznego, w którym proces chorobowy działa powoli i przewlekle, w przeciwieństwie do ostrych spraw zamroczeniowo-majaczeniowych, w których myślenie odbywa się w symbolach wzrokowych, jak u dzieci w wieku przedszkolnym. Tu dyssolucja jest zatem wyraźna i głęboka.
Dalsza część artykułu: http://www.psychologia.mobi/objawy-pozytywne-w-psychozach-cz-2/