W naszym rozumieniu normalny dualizm psychiczny człowieka, osobowość oceniająca i oceniana Jamesa Sully’ego, dynamizm czołowo-sprzężony i dynamizm prelogiczny, nie są jakąś fikcją metafizyczną, ale mają swoje zupełnie konkretne odpowiedniki neurodynamiczne, pochodzenia mnemicznego. Bleuler stoi również na gruncie mnemicznym jak i my, ale w przeciwieństwie do nas przypuszcza, że engramy nie mają charakteru mnemicznego, stąd dla nas aktywność poszczególnych pięter autonomicznych musi mieć charakter mnemiczno-energetyczny (każde piętro jest autonomicznym akumulatorem energii nerwowej), dla Bleulera zaś, stojącego na stanowisku jednolitej aktywności kory mózgowej, charakteru autonomiczno-mnemicznego mieć nie może. Dualizm psychiczny jest zatem dla nas oparty na dualizmie neuro-energetycznym, dualizmie dwóch wielkich, w dużej mierze antagonistycznych narządów korowych, mianowicie pozaczołowego i czołowego.
Ponieważ te dwie dominanty współpracują ze sobą w warunkach normalnych zawsze w stanie równowagi ruchowej, z przewagą dominanty czołowo-sprzężonej, jasną jest więc rzeczą, że im większe jest osłabienie dynamizmów czołowo-sprzężonych przez proces chorobowy, tym bardziej zaznacza się przewaga energetyczna dynamizmów prelogicznych, ich odhamowanie, ich wyzwolenie.
Najlepszym sprawdzianem tych stosunków chronogenno-topogennych w korze mózgowej jest klinika psychiatryczna i stwierdzane w niej jacksonowskie procesy dyssolucyjne odwrotne do ewolucji, którym jednak nieco bliższa znajomość ewolucji czynności korowo-psychicznych oczywiście także nadaje charakter już bardziej realny, mniej hipotetyczny, bo opierający się na bardziej określonym rozwoju psychicznym i na topogennej (narządowej) lokalizacji przynajmniej pierwszego i ostatniego etapu ewolucyjnego.
Dyssolucja prędka lub powolna w stanach normalnych lub patologicznych polega zawsze na objawach negatywnych, czyli ubytkowych w sternictwie ewolucyjnie najwyższym, ubytkach bezpośrednio wywoływanych przez proces chorobowy i na ujawnianiu się odhamowanych przez te ubytki dynamizmów prelogicznych, już nie kontrolowanych albo niedostatecznie kontrolowanych. Zasadnicza różnica pomiędzy obrazami prelogicznymi w dyssolucji prędkiej, zamroczeniowej a w dyssolucji powolnej polega, jak powiedzieliśmy w rozdziale poprzednim, na tym, że w dyssolucji zamroczeniowo-prelogicznej myślenie odbywa się w symbolach wzrokowych, natomiast w dyssolucji powolnej, w stanach niezamroczeniowych, myślenie odbywa się w symbolach wyrazowych, ponieważ jest względnie płytsze. Ale w obu tych przypadkach, pomimo tej zasadniczej różnicy, myślenie jest jednak prelogiczne, gdyż jest kierowane przez pragnienia lub obawy izolowane, nie kontrolowane przez filtr rozwagi i sprzężonych hamulców mechanizmów czołowo-logicznych.
Tak więc w naszym ujęciu psychofizjologicznym proces tak zwany rozszczepieniowy wcale nie doprowadza do żadnego rozszczepienia, doprowadza tylko z jednej strony do ubytków w psychizmach najwyższych, ubytków tak pięknie opisanych przez Krapelina i Bleulera, z drugiej zaś strony do wyzwolenia normalnych prelogicznych mechanizmów, które uzyskują przewagę nad logicznymi, właśnie wskutek ubytków w tych ostatnich, wywołanych przez proces chorobowy. Jest to zatem nawrót do podstawowych zasad nauki Jacksona.
Ey i Rouart czynią w swej pracy wysiłki, aby uzgodnić naukę Bleulera o rozszczepieniu osobowości w schizofrenii z nauką Jacksona o normalnym charakterze wyzwolonych objawów dyssolucji. Zresztą sam Bleuler wielokrotnie podkreśla w swoich pracach, że myślenie prelogiczne znajdujemy nie tylko w patologii, ale także u ludzi zupełnie zdrowych, np. u dzieci, u ludzi pierwotnych i u ludzi kultury. Bleuler popełnia zatem niekonsekwencję, jeżeli w schizofrenii „życie w świecie urojonym” uważa za „produkt rozszczepienia”, chociaż widzi, że takie samo życie w świecie urojonym jest — w pewnych warunkach — zjawiskiem zupełnie normalnym u ludzi zdrowych. Nic więc dziwnego, że tę samą niekonsekwencję popełniają Ey i Rouart w twierdzeniu o możliwości uzgodnienia nauki o rozszczepieniu z nauką o normie, co w ostatniej instancji wymaga uzgodnienia nauki o jednolitości aktywności korowo-psychicznej z nauką o synergii niejednakowych, swoistych, hierarchicznych czynności piętrowych kory mózgowej, odpowiadających ściśle określonym etapom ewolucji psychicznej. W tak postawionej alternatywie wymagającej doprowadzenia do ostatnich konsekwencji, zachodzi konieczność uznania albo jednego, albo drugiego poglądu, o ich połączeniu nie może być mowy.
My jesteśmy po stronie nauki Jacksona, oczywiście zmodyfikowanej przez wszystkie nasze zdobycze fizjologii układu nerwowego, mimo że pogląd Eleulera na „psychozę rozszczepieniową” można powiedzieć zawojował cały świat psychiatryczny. Pogląd Bleulera zdaje się polegać na złudzeniu rozszczepienia, podobnym do tego złudzenia, którego doznajemy, gdy siedzimy w stojącym pociągu, a jednak zdaje się nam, że już jedziemy, jeśli patrzymy przez okno na ruszający właśnie pociąg na torze sąsiednim. Złudzenie rozszczepienia jednolitej osobowości psychicznej przez schizofreniczny proces chorobowy wynika z niedostatecznego uwzględnienia normalnej, dualistycznej struktury osobowości psychicznej człowieka, oceniającej i ocenianej według Jamesa Sully’ego, albo logicznej
i prelogicznej, albo czołowo-sprzężonej i magicznej, urojonej, kierowanej przez izolowane bezkrytyczne pragnienia i obawy.
W warunkach normalnych dynamizmy prelogiczno-izolowane są tłumione przez dynamizmy czołowo-sprzężone. W warunkach dyssolucyjnych dynamizmy czołowo-sprzężone ulegają ubytkom, wskutek czego przestają działać tłumiąco na dynamizmy prelogiczne, a przez to odsłaniają ich bardziej ukrywaną dotąd działalność autonomiczną. Ta działalność ma wszelkie, dobrze już dzisiaj znane, cechy mechanizmów prelogicznych, wśród których już sam Bleuler podkreśla, że „obiektywnie cierpi osobowość (schizofrenia) wskutek wielkiej samodzielności poszczególnych zespołów”, czyli właśnie wskutek ich izolowanej aktywności, która według Bleulera jest produktom rozszczepienia, a według nas jest normą aktywności prelogicznej.